sobota, 17 września 2016

[011] Tytany - Victoria Scott

Już na całego rozpoczął się rok szkolny i nie spodziewałam się, że będzie tyle do roboty.. Lektura za lekturą, sprawdzian za sprawdzianem, a na książki czasu brak. Od "Never Never" przeczytałam tylko trzy książki, w tym lekturę. Humor poprawiły mi dopiero "Tytany" autorstwa niesamowitej Victorii Scott.

Tytuł: Tytany
Tytuł oryginału: Titans
Autor: Victoria Scott
Seria: -
Tom: -
Wydawnictwo: IUVI
Tłumaczenie: Matylda Biernacka
Data wydania: 2 czerwca 2016
Cena na okładce: 34,90
Liczba stron: 335
Kategoria: YA, młodzieżowe,
sci-fi, fantastyka
Odkąd tytany pojawiły się w Detroit, świat Astrid Sullivana obraca się wokół tych pół koni, pół maszyn, które dosiadane przez dżokejów startują w morderczych i emocjonujących wyścigach. Wraz z najlepszą przyjaciółką dziewczyna spędza wiele godzin na torze. Fascynują ją nie tylko emocje związane z wyścigami, ale też to, jak bardzo te zaprogramowane, półmechaniczne stworzenia wydają się prawdziwe. Astrid marzy, by kiedyś dotknąć jednego z nich.…ale też trochę ich nienawidzi. Jej ojciec stracił wszystko na zakładach bukmacherskich. Dziewczyna widzi też przepaść między bogatymi dżokejami, których stać na kosztowne maszyny do jazdy, a jej przyjaciółmi i sąsiadami, którzy czasem ostatnie pieniądze stawiają w zakładach, licząc na łut szczęścia.
Ale kiedy Astrid ma szansę wystartować na jednym z tytanów w derbach, postanawia zaryzykować wszystko. Ponieważ dla dziewczyny stojącej po złej stronie toru wyścigi to coś więcej niż szansa na sławę i pieniądze. To także heroiczna walka o lepszą przyszłość.


Dzięki niech będą bogom starym i nowym, za Karć i to, jak dobrze zna mój gust w kwestii książek. Na jej instynkcie nie zawiodłam się jeszcze ani razu. Tak też było z tą pozycją, którą to Karć wcisnęła do moich rąk, mówiąc tylko "musisz to przeczytać". I tak też się stało. Skończyłam to, co aktualnie czytałam i, robiąc krótką przerwę na lekturę (AVE audiobooki), sięgnęłam po "Tytany". Słyszałam już o nich wcześniej. Gdyż, iż, ponieważ jestem sroczką okładkową, nie mogłam się przekonać do sięgnięcia po książkę z tak okropną okładką. Jak na złość angielskie wydanie też urodą nie grzeszy. Jest to więc według mnie OGROMNY minus, ale jedyny.

Astrid jest 16-letnią dziewczyną, oczywiście jak na każdą młodzieżówkę przystało, z bagażem doświadczeń. Jednak w tej książce mi to nie przeszkadzało. Całe życie tej nastolatki miało wpływ na to kim jest. Nie potrafi zaufać nikomu, szczególnie bliskim, którzy ją zawodzą. Dziadek przegrał ich dom w zakładach, ojciec powtórzył jego błąd i tylko dzięki pracom dorywczym nie są bezdomni. Jednak ojciec Astrid traci pracę, a do ich domu przychodzi list o eksmisji. Jak sobie z tym poradzić, gdy nikt nie pozwala byś pracował? Rozwiązanie przychodzi niespodziewanie. Co dziwniejsze, w postaci starego człowieka i kawałka żelaza.

"Ty, Astrid Sullivan, jesteś oleandrem - piękna, elegancka, odurzająca. Niech Bóg ma w opiece tego,
kto cię dotknie, a potem przyłoży palec do ust." 

Gałgan jest byłym architektem z fabryki tytanów. Zastanawiacie się czym są tytany? Otóż są to mechaniczne konie: dużo metalu, nowoczesnej elektroniki i zero uczuć. A przynajmniej tak jest w wersji 3.0. Gałgan ma własnego tytana 1.0, ale nie chce sam brać udziału w wyścigach. Wtedy natrafia na Astrid. Razem z Magnolią, przyjaciółką Astrid oraz Barney'em, starym kumplem Gałgana tworzą zespół i startują w zawodach. Nie mają jednak pieniędzy na wpisowe. Wtedy pojawia się stara znajoma Gałgana - Lottie.

Z wszystkich relacji najbardziej podobała mi się ta pomiędzy Gałganem i Astrid. Mimo, że dzieliły ich pokolenia, potrafili się dogadać. Mieli wspólną pasję, która zrodziła Skobla - ich wspólnego tytana. Ohh..  Skobel <3. Nie sądziłam, że tak mocno można polubić kawałek złomu. A jednak! I to właśnie on jest moją najulubieńszą postacią z tej książki. Chciałabym nakrzyczeć na autorkę za takie obojętne przejście koło Lottie, której postać daje wiele pytań i null odpowiedzi.

"Mamy boją się o swoje pisklęta. (…) Ale to nie oznacza, że nie chcą, by latały."

W powieści poruszony jest temat życia w slumsach. Rodzina Astrid jest biedna, stracili wszystko przez rodzinne uzależnienie - hazard. Na początku ich to do siebie zbliżyło (jak to bywa, gdy pięcioosobową rodziną mieszkasz w aucie), ale nadszedł czas, gdy każdy chciał od tego uciec. Jednak dzięki przeniesieniu się w te strony, Astrid poznała Magnolię oraz była blisko wyścigów od samego początku ich istnienia. 

To dzieło Victorii Scott potrafi wzruszyć, spowodować uśmiech, a nawet zmienić twoje patrzenie na świat. Zazwyczaj od takich powieści nie wymagam dużo. Od tej dostałam o wiele więcej. Teraz rozpaczam, że to pojedyncza książka a nie seria. Ta pozycja na długo zostanie w moim serduchu i myślę, że będę do niej wracać. Czytało się ją tak szybko, że ani ja, ani Karć nie miałyśmy chwili na zaznaczanie cytatów. 

Ocena: 09/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam do komentowania!